Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wzap z miasteczka Ursus. Mam przejechane 28766.66 kilometrów w tym 76.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.02 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wzap.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

trasa

Dystans całkowity:1763.84 km (w terenie 9.00 km; 0.51%)
Czas w ruchu:69:26
Średnia prędkość:19.31 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:83.99 km i 4h 37m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
176.80 km 5.00 km teren
08:35 h 20.60 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Dęblin - Lublin - Janów (I)

Piątek, 26 lipca 2013 · dodano: 30.07.2013 | Komentarze 0

Wieczorem czyszczenie roweru, pakowanie i mocowanie sakw. Wstaję o 4.30, na pociąg na Dw. Zachodnim nie zdążam. Po kilku godzinach snu jestem skonfudowany na Zachodnim, pociągów do Dęblina nie ma - może jechać na Radom, może na Łuków. Wreszcie jadę KM na Wschodni i tam wsiadam w Dęblin. W Dęblinie jestem na 9tą, więc mogłem się wyspać a nie zrywać tak rano. Później się po raz kolejny okaże, że 30km jazdy leczy niewyspanie, kaca i inne złe stany ducha.

Ruszam na Bobrowniki, czuję się jeszcze źle, mam poczucie straconego czasu, droga koszmarnie dziurawa. W Bobrownikach się motam, zwiedzam przy okazji XVw. kościół, na zdjęcia nie mam czasu. Dalej jadę na Sędowice i po wjechaniu do lasu humor wraca, droga robi się dobra, kierunek wiatru się zmienia, gęsty las przyjemnie chłodzi, po prawej stronie prześwituje Wieprz - jest pięknie.

Droga na Ułęż © wzap


Droga prowadzi zielonym szlakiem turystycznym, przy skrzyżowaniu z DK 17 jest drogowskaz.

Zielony nadwieprzański szlak © wzap


Po przekroczeniu skrzyżowania z DK17 droga robi się perfekcyjna - idelana nawierzchnia, dużo podjazdów i zjazdów, z widokiem na dolinę wieprza po prawej.

Dolina Wieprza © wzap


Mijam schludne wioski, gdzie co rusz widać jakieś zabytki - pałac, kościół, stare, lecz zadbane obórki i domostwa. Żałuję, że nie mogę robić zdjęć - kolarstwo (tj. jazda na czas) bierze przewagę nad krajoznastwem. Mijam Ułęż i skręcam na południe. We wsi Drążgów robię zakupy i przekraczam Wieprz.

Wieprz w Drążgowie © wzap


Chwilę potem zjadam prowiant przy rynku w Baranowie. Miasteczko czy duża wieś wygląda jakby ktoś tam wcześniej rzucił atomówkę, wszystko współczesne, zabudowa jakaś przerzedzona. Stąd już długi podjazd do Michowa. Dalej sentymentalnie Michów, Rudno, Kamionka i Kozłówka. Pomiędzy Kozłówką a Nasutowem zaliczam kilka km drogi leśnej, drżę o opony. Mijam Nasutów - długa prosta na Dys, ileż mnie tu już nie było, a kiedyś znałem tu każdą dziurę w drodze.

Zadrzewiona aleja w kierunku Nasutowa © wzap


Przed Lublinem niespodzianka: budowa obwodnicy, droga na Dys przestała istnieć - dokładam kilka km DK 19 w upale, kurzu i z ciężarówkami. W Lublinie żar się leję z nieba. Piękne moje niegdyś miasto. Lubartowska i pl. Rybny. Tam znajduję piwo ulubionego producenta, biorę stouta i grodzisza. Ambrozja. Szczególnie ten grodzisz - nuty cytrusów, poezja. Robi się 16. Przelatuję przez Lublin prawdziwą wydzieloną DDR, co miłe, władze miasta ciągną ją dalej, obecnie wchodzi ta droga do Zemborzyc, a będzie poprowadzona jeszcze dalej, wzdłóż drogi na Bychawę.

Nad Bystrzycą zeruję prowiant i prosto, bez zbędnych przerw zaliczam "odcinki górskie" do Janowa.

Kapliczka w Stawcach © wzap


CZasem odczuwam już zmęczenie, lecz w Zdziłowicach przy podjazdach i przy zachodzie słońca dostaje drugi oddech. W Janowie jestem jeszcze przed zmierzchem.

Widok w kierunku północnym ze wzgórza w Zdziłowicach © wzap
Kategoria trasa


Dane wyjazdu:
30.70 km 0.00 km teren
02:10 h 14.17 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Podkowa Leśna.

Piątek, 10 maja 2013 · dodano: 10.05.2013 | Komentarze 0

Urlop. Pierwszy wyjazd z Anetą od pięciu lat. Wreszcie uruchomiłem stal z wyczyszczonym na błysk napędem. Jeździ się dostojnie, nie ma stresu na dziurach, solidne 17 km/godz bez problemu się kręci.

Warszawscy kierowcy w porównaniu do lubelskich wieśniaków to wyższa kultura spalinowa - przeczeka, wyprzedzi bezpiecznie. W lubelskim jest chyba presja, by nie dać na siebie zatrąbić, wjechać sobie w tył, wreszcie okazać respekt dla rowerzysty. To nie przystoi kierowcy z podlubelskiej wsi, jakie ryzyko, skoro dotyczy tylko porysowania lakieru.

W Podkowie piwka, na powrót nie ma już czasu, bo w przedszkolu czekają nasze filary emerytalne - WKD i szybka teleportacja do Michałowic. Wieczorem ursusowskie dokręcanie.
Kategoria roboczo, trasa


Dane wyjazdu:
82.00 km 0.00 km teren
03:53 h 21.12 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Lublin.

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 2

Powrót z majówki. Z domu w Janowie do dworca w Lublinie 75 km w czasie 3.30. Reszta to przyjazd do domu z Dworca Zachodniego.
Kategoria relax, trasa


Dane wyjazdu:
64.00 km 0.00 km teren
03:08 h 20.43 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Powiat biłgorajski.

Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 05.05.2013 | Komentarze 0

Tym razem na wschód od Momot - do Bukowej i Andrzejówki.
Kategoria relax, trasa


Dane wyjazdu:
49.50 km 0.00 km teren
02:11 h 22.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Podkarpackie.

Piątek, 3 maja 2013 · dodano: 04.05.2013 | Komentarze 0

Majówka w Janowie. Gdy ruszyłem z wiatrem meridą, w pierwszej chwili myślałem, że licznik jest źle ustawiony - 24kmh średniej prędkości. Po mojej stali jest to spora różnica. Po wycieczce liczyłem km na mapach, bo do końca nie dowierzałem, że można sobie lecieć 25kmh pod wiatr. Poniżej 10kg wagi roweru robi różnicę.

Ruszyłem na Szklarnię. Tam pokręciłem się po okolicy.

" title="Droga we wsi Szklarnia" width="600" height="450" />
Droga we wsi Szklarnia © wzap


Następnie na Momoty.

Droga pomiędzy wsiami Momoty Górne i Momoty Dolne © wzap


Zwiedziłem dawno nie odwiedzaną wieś i zaintrygowany drogowskazem Jarocin 9km ruszyłem tą drogą, której wcześniej, tj. za mojej ostatniej tu bytności, nie było.

Droga pomiędzy Momotami Dolnymi a Jarocinem © wzap


Niebawem przekroczyłem granicę województw. Drogi na podkarpaciu to bajka, wnioskując po tak krótkim odcinku. Wyolbrzymiam, bo za bardzo się wytłukłem na lokalnych drogach lubelszczyzny. Miejscowość Jarocin też robi pozytywne wrażenie - równe chodniki, odmalowane i zadbane fasady, nowe budynki użyteczności publicznej, i co najważniejsze - przystanek z całymi szybami, nie pomazany przez wandali, na którym to spędziłem godzinę chroniąc się przed burzą.

Deszcz przestał padać, by w drodze powrotnej za Momotami padać jeszcze bardziej. Przemokłem cały, smarowanie olejem "suchym" na nic. Zaczynam wierzyć w ocieplenie klimatu.

PS Zj****ć to co działa dobrze, oto idea webmasterów photobikestats. Żenada, nie wczytują się wcześniejsze zdjęcia, obsługa serwisu jest tak "intuicyjna", że aż boli. Kilka dni na naprawę i się żegnamy.
Kategoria relax, trasa


Dane wyjazdu:
41.90 km 0.00 km teren
02:48 h 14.96 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Milanówek

Niedziela, 7 kwietnia 2013 · dodano: 08.04.2013 | Komentarze 2

A właściwie:



W Milanówku zdecydowałem o skorzystaniu z pociągu, by jeszcze trochę pojeździć po okolicy. Najdalej osiągniętym punktem było skrzyżowanie drogi lokalnej chrzanowskiej z drogą Grodzisk Błonie. W Ursusie podjechałem jeszcze do studni. Jest forma. Dystansu nawet nie odczułem. Nie jest to dystans powalający na kolana, lecz jeszcze 2 tygodnie temu męczyłem 24km dojazdu.
Kategoria relax, trasa


Dane wyjazdu:
95.30 km 0.00 km teren
05:17 h 18.04 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Dzień II - Kazimierz - Janów Lubelski

Sobota, 6 października 2012 · dodano: 16.10.2012 | Komentarze 0

Najtrudniejszy dzień w mojej rowerowej karierze. Wszystko przez wiatr wiejący od Bełżyc niemalże w przeciwnym do jazdy kierunku. Wyjechałem o 11.15 i wtedy to, nieprawdopodobnym wydawało się, że zastanie mnie przy końcu trasy noc.

Początki optymistyczne, plecak nie doskwierał, no i myśl, że z czasem będzie stawał się lżejszy. Do Bełżyc jakoś się toczyłem ze średnią 18km/godz. Po zmianie kierunku jazdy idealnie przeciwny porywisty wiatr wypompował mnie po pół godzinie. Zaraz za Bełżycami wsiadłem za ciągnik, który umożliwił bardzo przyjemną jazdę, ale z prędkością 14km/godz. Postanowiłem nacisnąć by utrzymać 18km/godz. ale wyprzedzony o 300 m ciągnik nie mógł mi wynagrodzić stanu w jakim się znajdowałem w Borzechowie. To chyba była najciężej wyzyskane 2 min czy też 300m, bo za ciągnikiem jechało się bardzo przyjemnie.

W Kłodnicy musiałem zrobić nieplanowany postój, bo n i e m i a ł e m s i ł y. Wiał zimny wiatr a plecy spocone i gorąco od słońca, brak prowiantu, ehh.. a do domu jeszcze jakieś 50 km. Po regeneracji chyba samym powietrzem (a może i miejscem odpoczynku - teren starego drewnianego kościółka - zdjęcie poniżej) dotoczyłem się do Wilkołazu, gdzie na widok napisu Zajazd zrobiło mi się raźniej.

Kościół par. p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kłodnicy Dolnej © wzap


Piwo i solidny obiad przywróciły radość z wycieczki. Widoki malowiniczej jesiennej doliny Bystrzycy, wesołe domki w Zakrzówku, Sulowie, nikły ruch przywróciły wiarę w turystykę rowerową. Jeszcze jedna przerwa o zachodzie słońca na stacji Szastarka (zdjęcie poniżej) i już tylko kilkanaście km zjazdu z wyżyny Lubelskiej, z ładnymi, wieczornymi widokami.

Stacja kolejowa w Szastarce © wzap


W Modliborzycach było już ciemno. Ostatnie 5km krajową 19tką jechałem 24km/godz. - wiatr wreszcie zelżał.
Kategoria trasa


Dane wyjazdu:
48.70 km 0.00 km teren
02:56 h 16.60 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pierwsza wyprawa od bardzo długiego czasu. Otwock - Janów Lubelski

Piątek, 5 października 2012 · dodano: 09.10.2012 | Komentarze 2

Taki był plan:

"O ile 2 dniową trasę można nazwać wyprawą. Lecz będą sakwy, będzie bagażnik, będzie nocleg, pęknie ćwierć tysiąca kilometrów. Serce roście patrząc na te czasy - pisał poeta. O ile (od najbardziej prawdopodobnego do najmniej prawdopodobnego) nie popsuje się pogoda, rower, nie zachorują dzieci, nie dadzą mi urlopu, zachoruje żona albo ja sam, pojawi się świetna okazja na otworzenie pozycji, nastąpi gwałtowna wyprzedaż na rynku."

Termin się opóźnił i we wrześniu nie zdołałem już ruszyć. Nie było sakw, bo nie znalazłem odpowiednich śrub do bagażnika. Dystans uległ skróceniu, gdyż zrezygnowałem z wątpliwej przyjemności kręcenia z plecakiem 100km po ruchliwej nadwiślance i postanowiłem podjechać do Dęblina.

Stamtąd poszwędałem się po wioskach. Odwiedziłem Puławy, zwiedziłem Końskowolę, z "unikatowym w skali kraju pomnikiem grobowym Vanitas (Marność Życia)" /wiki/




i stację kolejową w Klementowicach:




Dokuczał plecak i wiatr. Urokliwa dolina leżąca na południe od drogi na Nałęczów wynagrodziła mi trudy. Tak jak jesienny, pogodny wieczór w Kazimierzu.

Kategoria trasa


Dane wyjazdu:
52.84 km 0.00 km teren
02:52 h 18.43 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Podkowa Leśna

Piątek, 14 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 3

Tego dnia miałem jechać do Warszawy, jednakże wczesna pora i w związku z tym duży ruch mnie zniechęciły. Pojechałem w przeciwnym kierunku, by odetchnąć od zgiełku i świateł, czyli do Piastowa. Było miło do Pruszkowa. Tam klimat warszawski - hałas, smród, korki, światła; a nawet gorszy, gdyż błądziłem nie wiedząc jak to ominąć. Jakimś trafem wyjechałem przy torach za stacją PKP i dalej na zachód w kierunku Brwinowa. W Pruszkowie, mimo wysypu motoryzacyjnego smrodu i hałasu, kilka ulic bardzo ładnych, np. Stalowa i ulice prostopadłe do niej. Za Pruszkowem odcinek wzdłuż torów, asfalt fatalny, lecz chyba pierwszy raz od Warszawy zaskakuje wiejski krajobraz z polami i dalekim horyzontem bez bloków, wiaduktów, dróg. Po chwili wjeżdżam do Brwinowa. Po chwili szwędania się jadę dalej w poszukiwaniu czegoś ciekawszego. Wjeżdżam do Podkowy Leśnej przecinając dk na Żyrardów. Wrażenia bardzo pozytywne - dalej nie jadę, spędzę tu chwilę. Dużo zieleni, starej, zadbanej, dużo ciekawej architektury, zabytkowe aleje, rezerwaty przyrody. Bardzo ładna stacyjka WKD, choć to "centrum" to i tak jest dużo drzew i niska zabudowa. Szukałem domu Iwaszkiewicza, lecz znalazłem tylko jego ogrodzenie bez żadnej informacji - tylko tabliczka "sale" albo "do not tresspassing" dopełniły by smutnego widoku. Jest tam niby jakiś "ośrodek kultury", ale wygląda to raczej na prywatną posesję której właściciel nie za bardzo chce rezygnować z prywatności. Po tym lekkim rozczarowaniu wracam już bardzo późnym wieczorem do domu. Niestety tą samą drogą z racji ciemności.
Kategoria trasa


Dane wyjazdu:
154.30 km 4.00 km teren
07:16 h 21.23 km/h:
Maks. pr.:38.68 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Nieborów i Arkadia

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 0

Wyruszyłem przed siódmą by zgrać się ze zmotoryzowaną częścią ekipy. Rano warunki idealne - bez wiatru, znikomy ruch. Po chwili jestem w uśpionym jeszcze Piastowie. W Pruszkowie na głównym skrzyżowaniu jadę wg. znaków, lecz i tak wjeżdżam w ślepą ulicę. Mam ze sobą turystyczno-samochodową płachtę w skali 1:150tyś, mało przydatną na terenie warszawskiej aglomeracji, więc do Grodziska jadę na orientację, dzięki czemu zwiedziłem ładny Brwinów (ul. Sportowa) i jeszcze ładniejszy Milanówek (bardzo ładna ul. Marszałka Piłsudskiego, zabudowa willowa z XIXw., dużo drzew, okazały pałac po prawej stronie ulicy). Zaliczyłem też 200 m terenu przebijając się do Grodziska. W Grodzisku też trochę się motałem, by wreszcie dotrzeć do ulicy Bałtyckiej, która wyprowadziła mnie poza aglomerację.

Na widok niezurbanizowanego terenu - dalekiego horyzontu i pól ogarnęła mnie radość. Po minięciu autostrady wjechałem do Izdebna Kościelnego, bardzo ładnej wsi z dworkiem (1800) i drewnianym kościołem (1777). Następnie Stanisławów - piękne stare domki, schludne obejścia, dobra nieuczęszczana droga. Potem Baranów i odbicie na wschód w gąszcz dróg lokalnych znanych tylko lokalnym, wijących się między polami kukurydzy. Pamiętam stary, zadbany domek z pięknym ogrodem, samotnie położony wśród pól kukurydzy... Lokalne drogi są świetne, dopóki nie odczuje się dysonansu nieoczekiwanego znalezienia się na drodze Wisitki - Cegłów. Podjechałem nią kilka km by znowu szukać tresy, po drodze mijając robiący smutne wrażenie Oryszew - stare ceglane budynki przerobione na dom opieki i jakiś zbankrutowany pensjonat "Młyn". Kilka km na zachód i wreszcie przeciąłem drogę nr 50 Grójec Sochaczew. Stąd już prosto do Miedniewic z finałowym odliczaniem kilometrów, bo wzmógł się już wiatr i trasa stała się bardziej uciążliwa.

Przed Bolimowem zwiedziłem cmentarz żołnierzy niemieckich. Wielkie teutońskie krzyże i wielka kaplica wzbudziła we mnie dziwne uczucia - jakoś Austriacy czy Rosjanie na mojej rodzinnej Lubelszczyźnie są bardziej stonowani. I też Republika Austrii jakoś nie czuje się spadkobiercą cesarstwa widocznie mając za nic C.K. hołotę i galicyjską zbieraninę. O te cmentarze dbają władze lokalne - skromnie i z gustem (Janów, Chodel, Wilkołaz). Tutaj jakaś militarna wystawność. Nie był to jedyny cmentarz z czasów I wojny na trasie i nie jedyny taki okazały, lecz na inne już nie wchodziłem, bo i po co, hołdu niemieckiem żołdactwu składać nie będę.

Od Bolimowa do Nieborowa prowadzi bardzo ładna, widać stara droga - piękne drzewa, piękne widoki na łąki, pola, gaje. Mimo to nie mogę się już doczekać finału wycieczkii gdyż wiatr daje się coraz bardziej odczuć. W Nieborowie chwila historycznej zadumy nad jego zabytkami i po kolejnej chwili jestm w Arkadii. Na ekpię zmotoryzowaną czekam tam jeszcze ponad godzinę. Wypijam w tym czasie najgorszą kawę w życiu i nie jest to tania metafora a fakt. Jak można robić takie coś? Czy w profesjonalnym punkcie gastro zamontowanie taniego ekspresu przelewowego to taki wielki wyczyn?

W Arkadii jest bardzo przyjmnie. Jestem tam pierwszy raz. Podoba mi się. Dzieci są grzeczne, przynajmniej na początku. Wystawa rzeźby bardzo ciekawa. Obiad w Nieborowie postawiła mi moja wielce szanowna Żona, więc nie komentuję..

Było tak miło, że w drogę powrotną ruszyłem dopiero około 17.30. Słońce coraz niżej ale wiatr w plecy. Z północy nadciągały chmury, więc zrobiło się bardzo malowniczo. W Bolimowie dzybka decyzja, że nie wracam tą samą drogą tylko ruszam prosto przez Szymanów na Błonie. Widoki piękne, choć droga trochę monotonna. W ogóle to chyba pierwsza taka trasa bez żadnego podjazdu. Na skrzyżowaniu z 50tką mijam tabliczkę informującą o zabytkowym kościele w Kurdwanowie - niestety nie mam już czasu.

Potem Szymanów, Kaski (bardzo ładna wioska), mijam skrzyżowanie na Cegłów. Tablica Powiat Zachodniowarszawski jak czarodziejska różdżka zmienia drogę na gładką, po której z wiatrem wręcz się leci. W Błoniach przypływ optymizmu związany z niezłym czasem, na liczniku ciągle utrzymywało się 24kmh.

Zamknięty przejazd kolejowy zaraz przed miasteczkiem zainspirował mnie do eksploracji skrótu. Świetna droga z równo ułożonych płyt betonowych wkrótce przestała taką być, więc zacząłem się obawiać o obręcze i opony, zwłaszcza, że utrzymywałem 20kmh. Dziękuję tu firmom Mavic i Maxxis, za to że nie spotkała mnie jakaś przykrość, gdyż sam się o to prosiłem jadąć po takiej nawierzchni. Z małymi problemami znalazłem drogę 720 na Pruszków i zaliczyłem, chyba jedyny w tej wycieczce, zjazd do Rokitna, gdzie stoi piękny kościół (niestety nie oryginalny, bo odbudowany po zniszczeniu przez ów pochowanych w Bolimowie Niemców). Dalej całkiem sympatyczny, na skarju lasu położony Józefów. Potem Płochocin i jadę prosto do wiaduktu z autostradą, gdzie się posilam w warunkach zupełnie terenowych i gdzie dzień ustępuje nocy.

W Pruszkowie jadę ulicą 3go Maja - bardzo ładną, klimatyczną o zmroku. Zakaz wjazdu, chwila orientacji, skręt w prawo, skrzyżowanie i jestem już na Dworcowej w Piastowie, czyli jestem już prawie w domu. W Piastowie specjalistyczny sklep z piwem zamknięty, w Ursusie czynne tylko 24, więc w domu trzymane na inną okazję wino zostało otworzone - rekordowe 150km też jest okazją.
Kategoria trasa