Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wzap z miasteczka Ursus. Mam przejechane 28766.66 kilometrów w tym 76.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.02 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wzap.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
154.30 km 4.00 km teren
07:16 h 21.23 km/h:
Maks. pr.:38.68 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Nieborów i Arkadia

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 0

Wyruszyłem przed siódmą by zgrać się ze zmotoryzowaną częścią ekipy. Rano warunki idealne - bez wiatru, znikomy ruch. Po chwili jestem w uśpionym jeszcze Piastowie. W Pruszkowie na głównym skrzyżowaniu jadę wg. znaków, lecz i tak wjeżdżam w ślepą ulicę. Mam ze sobą turystyczno-samochodową płachtę w skali 1:150tyś, mało przydatną na terenie warszawskiej aglomeracji, więc do Grodziska jadę na orientację, dzięki czemu zwiedziłem ładny Brwinów (ul. Sportowa) i jeszcze ładniejszy Milanówek (bardzo ładna ul. Marszałka Piłsudskiego, zabudowa willowa z XIXw., dużo drzew, okazały pałac po prawej stronie ulicy). Zaliczyłem też 200 m terenu przebijając się do Grodziska. W Grodzisku też trochę się motałem, by wreszcie dotrzeć do ulicy Bałtyckiej, która wyprowadziła mnie poza aglomerację.

Na widok niezurbanizowanego terenu - dalekiego horyzontu i pól ogarnęła mnie radość. Po minięciu autostrady wjechałem do Izdebna Kościelnego, bardzo ładnej wsi z dworkiem (1800) i drewnianym kościołem (1777). Następnie Stanisławów - piękne stare domki, schludne obejścia, dobra nieuczęszczana droga. Potem Baranów i odbicie na wschód w gąszcz dróg lokalnych znanych tylko lokalnym, wijących się między polami kukurydzy. Pamiętam stary, zadbany domek z pięknym ogrodem, samotnie położony wśród pól kukurydzy... Lokalne drogi są świetne, dopóki nie odczuje się dysonansu nieoczekiwanego znalezienia się na drodze Wisitki - Cegłów. Podjechałem nią kilka km by znowu szukać tresy, po drodze mijając robiący smutne wrażenie Oryszew - stare ceglane budynki przerobione na dom opieki i jakiś zbankrutowany pensjonat "Młyn". Kilka km na zachód i wreszcie przeciąłem drogę nr 50 Grójec Sochaczew. Stąd już prosto do Miedniewic z finałowym odliczaniem kilometrów, bo wzmógł się już wiatr i trasa stała się bardziej uciążliwa.

Przed Bolimowem zwiedziłem cmentarz żołnierzy niemieckich. Wielkie teutońskie krzyże i wielka kaplica wzbudziła we mnie dziwne uczucia - jakoś Austriacy czy Rosjanie na mojej rodzinnej Lubelszczyźnie są bardziej stonowani. I też Republika Austrii jakoś nie czuje się spadkobiercą cesarstwa widocznie mając za nic C.K. hołotę i galicyjską zbieraninę. O te cmentarze dbają władze lokalne - skromnie i z gustem (Janów, Chodel, Wilkołaz). Tutaj jakaś militarna wystawność. Nie był to jedyny cmentarz z czasów I wojny na trasie i nie jedyny taki okazały, lecz na inne już nie wchodziłem, bo i po co, hołdu niemieckiem żołdactwu składać nie będę.

Od Bolimowa do Nieborowa prowadzi bardzo ładna, widać stara droga - piękne drzewa, piękne widoki na łąki, pola, gaje. Mimo to nie mogę się już doczekać finału wycieczkii gdyż wiatr daje się coraz bardziej odczuć. W Nieborowie chwila historycznej zadumy nad jego zabytkami i po kolejnej chwili jestm w Arkadii. Na ekpię zmotoryzowaną czekam tam jeszcze ponad godzinę. Wypijam w tym czasie najgorszą kawę w życiu i nie jest to tania metafora a fakt. Jak można robić takie coś? Czy w profesjonalnym punkcie gastro zamontowanie taniego ekspresu przelewowego to taki wielki wyczyn?

W Arkadii jest bardzo przyjmnie. Jestem tam pierwszy raz. Podoba mi się. Dzieci są grzeczne, przynajmniej na początku. Wystawa rzeźby bardzo ciekawa. Obiad w Nieborowie postawiła mi moja wielce szanowna Żona, więc nie komentuję..

Było tak miło, że w drogę powrotną ruszyłem dopiero około 17.30. Słońce coraz niżej ale wiatr w plecy. Z północy nadciągały chmury, więc zrobiło się bardzo malowniczo. W Bolimowie dzybka decyzja, że nie wracam tą samą drogą tylko ruszam prosto przez Szymanów na Błonie. Widoki piękne, choć droga trochę monotonna. W ogóle to chyba pierwsza taka trasa bez żadnego podjazdu. Na skrzyżowaniu z 50tką mijam tabliczkę informującą o zabytkowym kościele w Kurdwanowie - niestety nie mam już czasu.

Potem Szymanów, Kaski (bardzo ładna wioska), mijam skrzyżowanie na Cegłów. Tablica Powiat Zachodniowarszawski jak czarodziejska różdżka zmienia drogę na gładką, po której z wiatrem wręcz się leci. W Błoniach przypływ optymizmu związany z niezłym czasem, na liczniku ciągle utrzymywało się 24kmh.

Zamknięty przejazd kolejowy zaraz przed miasteczkiem zainspirował mnie do eksploracji skrótu. Świetna droga z równo ułożonych płyt betonowych wkrótce przestała taką być, więc zacząłem się obawiać o obręcze i opony, zwłaszcza, że utrzymywałem 20kmh. Dziękuję tu firmom Mavic i Maxxis, za to że nie spotkała mnie jakaś przykrość, gdyż sam się o to prosiłem jadąć po takiej nawierzchni. Z małymi problemami znalazłem drogę 720 na Pruszków i zaliczyłem, chyba jedyny w tej wycieczce, zjazd do Rokitna, gdzie stoi piękny kościół (niestety nie oryginalny, bo odbudowany po zniszczeniu przez ów pochowanych w Bolimowie Niemców). Dalej całkiem sympatyczny, na skarju lasu położony Józefów. Potem Płochocin i jadę prosto do wiaduktu z autostradą, gdzie się posilam w warunkach zupełnie terenowych i gdzie dzień ustępuje nocy.

W Pruszkowie jadę ulicą 3go Maja - bardzo ładną, klimatyczną o zmroku. Zakaz wjazdu, chwila orientacji, skręt w prawo, skrzyżowanie i jestem już na Dworcowej w Piastowie, czyli jestem już prawie w domu. W Piastowie specjalistyczny sklep z piwem zamknięty, w Ursusie czynne tylko 24, więc w domu trzymane na inną okazję wino zostało otworzone - rekordowe 150km też jest okazją.
Kategoria trasa



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa estba
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]