Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wzap z miasteczka Ursus. Mam przejechane 28766.66 kilometrów w tym 76.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.02 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wzap.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
99.90 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Nałęczów (III)

Niedziela, 28 lipca 2013 · dodano: 03.08.2013 | Komentarze 0

Ten dzień to już inna jakość - koniec wycieczki, poranne wstawanie, żywiołowe pakowanie się, perspektywa powrotu do pracy i do spraw. Opuszczam janowską bazę bez humoru - przydałby się jeszcze jeden dzień. Nie oszukujmy się - jeżdżenie po Warszawie dystansów po 30km to jakiś ersatz, namiastka. Tego typu myśli towarzyszą mi na krótkim odcinku DK19. Skręcam na Borownicę i jest już lepiej - senna lokalna droga, niedziela, upał, nie dzieje się nic.

Kapliczka w Borownicy k. Modliborzyc z końca XIXw © wzap


Dalej dobrze znane Wojciechów, Polichna, Szastarka. W Szastarce po godzinie jazdy, na opustoszałej stacji kolejowej robię dłuższą przerwę, by opróźnic sakwy z prowiantu. Ruszam koło 11-ej. Mijam Sulów i Zakrzówek Wieś malowniczo położone w głębokiej dolinie bijącej chłodem i ciągle świeżą zielenią. Od Zakrzówka zmiana terenu - prosty długi podjazd, drzewa tylko przy drodze. Od Wilkołazu krajobraz zmienia się zupełnie - chyba jest to Płaskowyż Nałęczowski. Urozmaiceniem jest tu Wierzbica - schludna wieś malowniczo położona w dolinie rzeki. Dalej Borzechów i zupełnie nudne i płaskie Bełżyce.

Nie robię przerw, jedynie krótkie techniczne na regulację siodła, bo zaczynają boleć plecy i nadgarstki. Ubzdurało mi się wcześniej zmienić pozycję siodła, było nawet dobrze, ale za słabo przykręcone się obluzowało i teraz dyskomfort wskazywał, że dobrze nie jest. Poza tym przerw nie robię. Przed Wojciechowem dopada mnie słabość, więc muszę zjeść resztki jakie wiozę - na jakimś przystanku. Chwilę potem mijam Wojciechów.

Wieża ariańska w Wojciechowie © wzap


Chyba widok zabytku tak mną wstrząsnął, bo mylę drogę i jadę główną wojewódzką, do głównej wojewódzkiej na Nałęczów. Dokładam więc kilka km jazd w dużym ruchu , zamiast jechać prosto do Nałęczowa drogą lokalną. Po minięciu skrzyżowania po obu stronach mijam zajazdy i hotele wskazujące na bliskość Nałęczowa. W Nałęczowie robię rundkę, lecz podziwianie architektury jest utrudnione przez mnóstwo jadących samochodów. Docieram do parku zdrojowego i cieszę się na widok kranu marki Jagiełło. Piwo z tego browaru to nie jest szczyt finezji ale po 90km w upale i tak smakuje wyśmienicie. Myślę, że i obiektywnie jest znacznie lepsze niż produkcja spółki publicznej wymienionej we wcześniejszej notce. Na festynie kupuję jakieś pamiątki dla dzieci i żony. Cieszę się chwilą i zaliczam, jak się później okazało, przedostatni podjazd na stację kolejową. Tam seria pomyłek odnośnie rozkładu jazdy jest kontynuowana, tym razem to pani w okienku się zakręciła, ale finał jest taki, że następny pociąg mam za przeszło godzinę. Wracam więc do Nałęczowa i w jakimś pierwszym lepszym pubie wypijami piwo i jem zapiekankę. Dziewczyna obsługujące jest zmęczona jakby pracowała na robotach przymusowych w Niemczech, podczas gdy dwóch młodych gości jedząc z wielkich półmisków dyskutuje o armii cesarstwa rzymskiego. Może to od tego słońca i upału wpadają mi do głowy nieciekawe myśli dot. obowiązków i "sprawiedliwości społecznej".

Wracając na stację kolejową, na Orlenie kupuję 2 bączki marki Cornelius. Jeden konsumuję na peronie jako trofeum zakończonej wycieczki. Jeszcze na peronie nawiązuję rozmowę z inżynierem z Warszawy, który przyjechał na downhill, czy jak to się tam nazywa (zjazdy po kamieniach). Rozmawiamy sobie do samej Warszawy, kolega zaimponował mi wiedzą dot. rowerów i kolarstwa górskiego, żegnamy się serdecznie na Rondzie Zesłańców. Około 22 jestem w domu. Z ciekawostek dodam jeszcze, że już na chodniku przed blokiem pęka prawy pedał - piękny timing, nie ma co.

PS Średniej nie podaję, bo nie wyłączyłem gdzieś licznika.
Kategoria trasa



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa awten
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]